Grzegorz Sudoł promuje w Busku aktywny tryb życia
Dodał: Agnieszka Data: 2012-10-31 09:44:57 (czytane: 17290)
Promował w Busku aktywny tryb życia, namawiał kuracjuszy do ruchu i wszelkich sportów. Znalazł również chwilę, by opowiedzieć m.in. o wrażeniach związanych z otwarciem igrzysk olimpijskich w Atenach.
Czy to pierwszy Pana pobyt w Busku-Zdroju?
Jestem piąty raz w Busku i piąty raz w sanatorium „Włókniarz”. Przyjeżdżam tu przede wszystkim na rehabilitację po kontuzjach i regenerację organizmu. Prawie zawsze po wizycie w sanatorium „Włókniarz” sezon mam praktycznie bez kontuzji, dlatego staram się tu bywać co roku. Nie ukrywam, że jestem zadowolony z pobytu. Podoba mi się zwłaszcza fakt, że wszystko tu można załatwić „w klapkach”. Nie trzeba nigdzie dochodzić na zabiegi, wszystko jest na miejscu. Warunki socjalne są bardzo dobre, zwłaszcza w tej niedawno oddanej części pawilonu A1.
Jak się Panu podoba nasze miasto?
Po raz pierwszy byłem tu w 2004 roku z kolegą i chodziliśmy do centrum wypożyczać filmy. I muszę przyznać, że miasto od tego czasu bardzo fajnie się zmienia, pięknieje. Powstają nowe deptaki, drogi są odnowione. Miasto idzie w dobrym kierunku i jest coraz bardziej przyjazne dla tych, którzy tu przyjeżdżają.
Dlaczego akurat Busko-Zdrój?
Pasuje mi m.in. umiejscowienie, bo z Buska mam blisko do Krakowa, gdzie mieszkam i pracuję na Akademii Wychowania Fizycznego w Katedrze Teorii i Metodyki Lekkiej Atletyki.
Jak się zaczęła Pana przygoda z chodzeniem?
Moja przygoda z
chodzeniem zaczęła się zupełnie przypadkowo. Pobiegliśmy z kolegami na
bieg marszowy, około 22 kilometry w Janowie Lubelskim, i zabłądziliśmy z
trenerem. Zamiast 22 kilometrów przeszliśmy 36. Piliśmy wodę ze
strumyka, jedliśmy jeżyny po drodze. Ścigaliśmy się, kto będzie szybciej
szedł i wychodziło mi to zdecydowanie lepiej od moich rówieśników. I
trener wtedy zapytał, czy nie chciałbym spróbować chodu sportowego.
Bardzo mi się to nie spodobało, zwłaszcza, że zbiegło się to ze słynną
dyskwalifikacją Roberta Korzeniowskiego w Barcelonie. Pojechałem na
pierwsze zawody, gdzie wygrałem, zakwalifikowałem się na kolejne
mistrzostwa makroregionu, które także wygrałem. Pomyślałem, że mogę być w
tym naprawdę dobry. Lubię sporty indywidualne. Dla mnie bardzo ważne
jest, żeby to, co robię, było zależne ode mnie. Mój brat miał dość fajną
karierę związaną z piłką nożną. Będąc czasem na jego meczach lub
treningach denerwowało mnie to, że nie wszystko zależało od niego, a od
całej drużyny. W chodzie sportowym podoba mi się przede wszystkim to, że
nie jestem zamknięty w sali, ale mogę trenować na powietrzu. Zawsze
miałem też predyspozycje do konkurencji wytrzymałościowych.
Jak się Pan przygotowuje do występu?
Przede
wszystkim są zgrupowania sportowe, na które wyjeżdżamy. Dają one
łącznie około 180 dni w roku. Są również treningi w Krakowie, gdzie
mieszkam razem z żoną i córką i gdzie pracuję. Także Kraków i jego
okolice ma już „obchodzone”. Są treningi uzupełniające w postaci
siłowni, odnowa biologiczna jako trening regeneracyjny. Przechodzę w
ciągu roku około 4 tysięcy kilometrów. A taki BPS (bezpośrednie
przygotowanie do startu), przygotowujący do najważniejszego startu to
jest dla mnie osiem tygodni pracy, gdzie w ciągu tygodnia chodzę 140-150
kilometrów.
Wzór sportowca dla Pana to:
Robert
Korzeniowski, Carl Lewis, Michael Johnson z NBA. Zawsze chciałem czerpać
wzór z wielu sportowców, nie tylko lekkoatletów.
Proszę powiedzieć, jakie to uczucie reprezentować kraj podczas igrzysk olimpijskich?
Start w najważniejszych zawodach, a igrzyska olimpijskie z pewnością do takich należą, to wielkie przeżycie. Dla mnie takim największym było otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Atenach, gdzie wchodząc na wielotysięczny stadion, czujesz, że jest to wyjątkowa chwila. Świadomość, że reprezentuje się 38 milionowy kraj, to wręcz zaszczyt. To także rekompensata za wiele niedogodności, które można spotkać na sportowej drodze.
Czy sport wyczynowy to dziś kosztowne zajęcie?
Sport wyczynowy w moim przypadku nie byłby możliwy bez wsparcia sponsorów firmy Action S.A., Farma Projekt, hotel Galicja w Ulanowie, BENDA . Wspierają mnie od dłuższego czasu, nawet 2006 roku. Firmy te z pewnością przyczyniły się do moich sukcesów jak np. wicemistrzostwo Europy, dzięki ich wsparciu mogłem trzykrotnie brać udział w igrzyskach.
Proszę powiedzieć o swoich marzeniach.
Moim marzeniem sportowym jest zdobycie medalu olimpijskiego. Chciałbym też kiedyś zabrać moją rodzinę w te miejsca, gdzie się przygotowywałem do startów. W sferze marzeń jest także rozwój naukowy. Chciałbym, aby w przyszłości moje dzieci poszły w ślady rodziców (mama też uprawiała sport, 400m i 400m p.pł.), żeby się realizowały sportowo.
Pana plany na najbliższy czas.
11 listopada biorę udział w „Biegu Niepodległości” w Warszawie. W przyszłym roku moim celem są Mistrzostwa Świata w Moskwie i start na 50 kilometrów. Po drodze są halowe mistrzostwa Polski, gdzie mam nadzieję odzyskać tytuł mistrza, obrona tytułu mistrza Polski na 20 kilometrów.
Dziękuję za rozmowę.
Reklama
REKLAMA
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 13.58.82.79
-obserwator (2012-11-01 16:27:52)
Nie ma się co dziwić, zatrudnili najlepszego w okolicy fachowca od marketingu.W czasie dużej konkurencji to może dać niesamowite efekty.
--kalopea (2012-11-01 09:22:14)
Piękna reklama firmy.Włókniarz brawo! a nawet braweńko.To jest dopiero marketing.Ćwok odesłałby go do kolejki.Putin swoim olimpijczykom to najnowocześniejsze audi kupił.